• Pamiętniki i dzienniki uczniów z czasów kwarantanny

        • Pamiętniki i dzienniki uczniów z czasu kwarantanny

          D. B. – kl.6

          22 lipca 2020 roku

          Dziś długo wyczekiwany dzień. W końcu obiecane wakacje u babci i dziadka. Odpocznę od irytującej siostry. Czasami zastanawiam się, czy nie można by było zbudować pudełka, w którym można by było zamykać młodsze, wrzeszczące siostry. Spakowany już byłem od kilku dni. Pobyty u dziadków zawsze kojarzą się z zabawami z kuzynem Kacprem i psikusami, na które dziadek zawsze przymyka oko. Dzisiaj jak tylko przyjechałem, poszedłem z dziadkiem naprawiać gołębnik. Kacper pojawił sie chwilę potem. Pomagaliśmy w noszeniu desek i trzymaniu gwoździ. Wieczorem czekała na nas pyszna kolacja a po niej długo siedzieliśmy z Kacprem i nie mogliśmy sie nagadać. Nie widzieliśmy się całe trzy tygodnie. 

           

          23 lipca 2020 roku

          Dziś dziadek zabrał nas na ryby. Uwielbiam te nasze wypady, bo dziadek wtedy opowiada bardzo dużo śmiesznych historyjek o tym, co robił w młodości. Po kilku godzinach i dwóch płotkach wróciliśmy do domu. Babcia przygotowała pyszną kaczkę z jabłkami. Lubię obiady u babci, bo zawsze po nich rozdaje coś słodkiego. Pod wieczór umówiliśmy się z kuzynką Julką i jej koleżanką Zosią na zabawę w podchody. Dziewczyny oczywiście oszukiwały i odniosłem wrażenie, że Kacper im trochę pomagał. Nie wiem tylko, dlaczego trzymał stronę dziewczyn? Przecież to dziewczyny! A z dziewczynami się nie trzyma, to przecież zabronione. Zawsze piszczą, płaczą i lubią jednorożce. Fuj. Wolę ,,chłopackie'' towarzystwo. Z chłopakami zawsze można szczerze pogadać, nie obrażają się i nie płaczą. Jest po prostu łatwiej.

          24 lipca 2020 roku

          Z samego rana przyszły po mnie Julka z Zosią i, trzymając wiaderka w rękach, zabrały mnie na zbieranie ślimaków. Nigdy nie zbierałem ślimaków, bo niby po co? Zosi tato zawozi potem takie ślimaki do ZOO. Aaakuuurat! Rano było jeszcze zimno i mokro. A przez to, że w nocy padał deszcz i nie miałem kaloszy, skarpety mogłem wykręcać . Wiaderka mieliśmy prawie pełne, tylko ciągle musiałem łapać swoje ślimaki, bo uporczywie uciekały z wiaderka. Niby takie powolne… Po powrocie do domu spotkaliśmy Kacpra, który wydawał się strasznie obrażony. Nie chciał oczywiście powiedzieć dlaczego. Czyżby chodziło mu o to, że nie wzięliśmy go ze sobą? Nie rozumiem go czasami. Nie lubię takich dziwnych sytuacji. Jutro z nim pogadam jak facet z facetem.

          25 lipca 2020 roku

          Obiecałem babci, że pomogę jej dzisiaj zrywać porzeczki i maliny. Niby parę krzaczków, ale zbierania było dużo. Uwielbiam, jak potem babcia robi dżemy porzeczkowe i soki z malin. Obiecała mi nawet parę słoiczków do domu. Kiedy wracaliśmy z sadku, zobaczyłem, jak Kacper chichocze sobie z Zosią w altanie. Nawet nie widział, jak mu machałem, taki był zajęty Zośką. Dotarło do mnie, dlaczego wczoraj był taki obrażony. On był poprostu zazdrosny! Aha! Mam go! Kacper jest tylko trzy lata starszy, a już się interesuje dziewczynami. Szkoda mi go… Tato zawsze powtarza, że jak kobieta omota faceta, to już po nim.

          26 lipca 2020 

          Dzisiaj wstałem bardzo wcześnie, bo aż o 5 rano. Tato Zosi poprosił nas o pomoc w zbieraniu ogórków. Nigdy jeszcze nie byłem w prawdziwej pracy - takiej za pieniądze. Ciężko było nam obudzić Kacpra. Ten to lubi pospać. Dopiero jak Julka wylała na niego kubek wody, to się obudził. Kiedy zobaczyliśmy pole z ogórkami ,to się przeraziliśmy. Było ogromne, długie i tak jakby się nigdy nie kończyło. Kacper zajął oczywiście rajkę koło Zosi. Jej to się chyba nawet podobało. My z Julką pracowaliśmy koło siebie. Jak te krzaczory pokłuły mi ręce! A po godzinie zbierania ogórki zlewały się z krzaczkami. Wcale nie jest łatwo tak dokładnie zbierać ogórki. Tato Zosi co chwilę coś po nas znajdował. Ale wstyd! Nie lubię, jak ktoś po mnie coś poprawia. Po pracy przyszedł czas na wypłatę. Moja pierwsza w życiu wypłata. Bardzo mi się spodobało dostawanie wypłaty. Oczywiście połowę wydaliśmy na lody i słodycze. Kacper to nawet postawił lody Zośce. Po powrocie babcia z dziadkiem zrobili nam ognisko z kiełbaskami i pieczonymi ziemniakami. Uwielbiam spędzać wakacje u dziadków.

           

          J. K.– kl.6

          Środa, 13 maja 2020

          Wstałam dość szybko czyli o 8:00. Obudził mnie pyszny zapach śniadania. To była szakszułka. Zbiegłam szybko na dół, wzięłam swoją porcję i, gdy tylko zaczęłam jeść, Nikola powiedziała, że dzisiaj będę miała małą niespodziankę. Starałam się o niej nie myśleć, ale to było za trudne. Trochę odciągnęło mnie od tej myśli to, że miałam dużo zadane. Po skończonych lekcjach zeszłam na dół i zjadłam obiad. Wtedy przyjechała mama z wielką paczką (od razu przypomniałam sobie o prezencie). Zaczęłam ją odpakowywać i zobaczyłam....  Klatkę dla chomika! Uwielbiam chomiki, a wręcz je kocham! Mama powiedziała do mnie, że pojedzie dzisiaj po chomika. Bardzo się ucieszyłam z tego, ale było mi też smutno z jednego powodu -  przecież nie będę mogła go sama wybrać. Złożyłam klatkę, wsypałam trociny, nasypałam karmy i czekałam na mojego nowego przyjaciela. W końcu mama przyjechała z malutkim chomiczkiem (naprawdę bardzo małym). Jest przesłodki, ale miałam problem - jak go nazwać? Ja chciałam Harry (tak jak mój ulubiony bohater filmu ,,Harry Potter"), Nikola chciała go nazwać Koral, co dla mnie było dość dziwne, bo chomik jest szaro-czarny, a mama chciała Ziomal. Nie wiedziałam, jak go nazwać, więc aplikacja za mnie zadecydowała i oto mój chomik nazywa się Ziomal. Z początku był przestraszony i szybko wbiegł do domku. Około 23:30 zaczął szaleć. Ja chciałam czytać książkę, a on stwierdził, że pokręci się w kołowrotku. Gdy wreszcie się trochę uciszył, poszłam spać, ponieważ byłam okropnie zmęczona.

           

          Czwartek,14 maja 2020

          Obudziłam się o 7 i miałam miłą pobudkę - to chomik kręcił się w kołowrotku. Wstałam, przywitałam się z Ziomalem i zeszłam na dół. Szybko zjadłam śniadanie, pogadałam sobie z Nikolą i poszłam wziąć się do lekcji. O 10 zadzwoniła do mnie pani Marlena, bo miałam problem ze stroną do rozmowy na czacie. Po pół godziny w końcu się udało. Od razu dowiedziałam się o jutrzejszej lekcji religii. Zrobiłam sobie chwilę przerwy i udało mi się wziąć Ziomala na ręce. Pogryzł mnie!. Pewnie dlatego, że jest jeszcze mały. Fajny jest dzisiaj dzień. Mam mniej lekcji. Przy komputerze siedziałam tylko 4 godziny, więc wzięłam się za ogarnięcie pokoju. Usłyszałam mamę. Zeszłam na dół i zjadłam obiad. Zaczęłam grać na xboxie,  bo wreszcie przyszedł mój pad do grania. Zaraz po skończeniu gry wyszłam na dwór, podlałam kwiatki i pojeździłam na deskorolce. Zbliżała się już noc, dlatego poszłam do domu, umyłam się i nakarmiłam chomika. Przeczytałam jeszcze 30 stron książki. Jestem już na 280 stronie. Zostało mi jeszcze 680 stron. Później poszłam spać.

           

          Piątek, 15 maja 2020

          Gdy tylko wstałam, zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Pomyślałam sobie, że zrobię dzisiaj dzień wolny od nauki. Wiedziałam, że przydałoby się posprzątać mój pokój. Dość szybko się z tym uwinęłam, więc wzięłam się do posprzątania klatki chomika. To już było trudniejsze. Chciałam go wyciągnąć z klatki, ale się upierał. Ugryzł mnie kilka razy. Trochę bolało. Sprzątając klatkę, nie pomyślałam, że mogłabym to zrobić na dworze i tak znowu miałam cały brudny pokój. Dość szybko zleciał mi ten dzień. Pod wieczór pomogłam tacie w podlewaniu ogródka i pojeździłam trochę na deskorolce.

           

          Sobota, 16 maja 2020

          Dzisiaj mama pojechała z samego rana na zakupy, więc gdy wstałam, to pomogłam jej rozpakować zapasy. Zjadłam śniadanie i zaczęłam grać w Minecrafta. Potem upiekłyśmy pizzę. Nie był to zbyt ciepły dzień, ale musiałam podlać drzewka na podwórku, a mamy ich naprawdę dużo. Po obiedzie obejrzeliśmy wszyscy razem dwa filmy. Jak zwykle pod wieczór wyszłam na dwór pojeździć na deskorolce. Ostatnio ćwiczę z panią Chodakowską, więc był również i trening. Strasznie byłam po nim zmęczona. Stwierdziłam, że szybciej pójdę się dzisiaj wykąpać, ponieważ ostatnio dostałam maseczkę i chciałabym ją wypróbować.

           

          Poniedziałek, 18 maja 202

          Wstałam dzisiaj wcześniej aby powtórzyć wiadomości z biologii, bo miałam dzisiaj sprawdzian. Siedziałam przy lekcjach dość długo, ale gdy tylko zobaczyłam, jak pięknie świeci słońce, to wyszłam na dwór. Pod wieczór pomogłam tacie w sadzeniu drzewek, no i oczywiście pojeździłam na deskorolce. Dzień minął mi bardzo szybko.

           

           

          K. F. – kl.6

          Piątek, 24 kwietnia 2020-10-01

          Pierwsza lekcja elektroniczna

           

          Moja pierwsza lekcja elektroniczna to bardzo ekscytujące doznanie w czasie pandemii. Odbyła się  28.04, ale ja przygotowywałem się na nią już 10 dni temu. Kiedy usłyszałem, że prawdopodobnie będziemy uczyć się z wykorzystaniem  Microsoft Teams ,od razu przeszedłem do szczegółowego obmyślania planu, jak mogłoby to wyglądać. Szukałem słuchawek z mikrofonem i kamerki, ale to, co znalazłem, niezbyt nadawało się na lekcję. Znalazłem stare, zniszczone słuchawki i stary aparat bez wejścia USB. Wtedy się przeraziłem. Nie mam ani mikrofonu, ani kamerki! Nie wiedziałem co zrobić, więc zacząłem improwizować. Jednak test był ode mnie szybszy. Pierwsze spotkanie to nie była e-lekcja, lecz omówienie testu. Gdy dołączyłem do tego spotkania, było już za późno na szukanie innych rzeczy. Stare słuchawki miały działający mikrofon, ale nic nie słyszałem. Obmyśliłem plan i udało mi się wymyślić coś takiego- do wejścia odpowiedzialnego za dźwięk podłączyłem normalne słuchawki od telefonu, a do wejścia odpowiedzialnego za mikrofon podłączyłem stare słuchawki z mikrofonem. Jednak nie miałem kamerki. Dzień przed normalną, godzinną e-lekcją zainstalowałem na komputerze i na telefonie aplikację do przesyłania nagranego obrazu przez WI-FI. Ustawiłem opcję na stream i zrobiłem prowizoryczny stojak na telefon z piórnika. Miałem już kamerkę! W dzień pierwszej lekcji wstałem o godzinie siódmej, mimo że była dopiero o godzinie dziesiątej. Przygotowałem się, zjadłem śniadanie, umyłem zęby i oczekiwałem na godzinę dziesiątą. Gdy nadeszła, rozpoczęła się lekcja. Byłem podekscytowany, ale trochę się stresowałem. Lekcja mi się podobała, jednak była dość długa, ponieważ trwała godzinę, a ja przyzwyczaiłem się do 45 minut. Pierwszy raz widziałem swoją nauczycielkę od historii – panią Elżbietę na ekranie mojego komputera. Chciałbym, aby wszystkie lekcje, ze wszystkich przedmiotów były realizowane w ten sposób. To tak, jakbym siedział na lekcjach w domu, jednocześnie będąc w szkole.

          PS: Muszę obmyślić plan zakupu nowych słuchawek z mikrofonem przez Internet.

           

           

           

          Piątek, 28 sierpnia 2020-10-01

          Pierwsze grzybobranie

          Dotychczas uczyłem się w szkole o wielu roślinach, zwierzętach i innych dobrach natury . Zeszłej jesieni pierwszy raz uczestniczyłem w grzybobraniu, na które wybrałem się z moimi rodzicami. Miałem okazję zaczerpnąć świeżego powietrza, poznać zapach mchu i ,,leśnego wiatru” a także pospacerować  po różnych zakamarkach, gdzie grzyby rosną wielkimi rodzinami. Mój tato zawsze powtarza, żeby iść bardzo powoli, nie patrzeć całkiem pod nogi a kiedy znajdę na leśnym mchu pierwszego podgrzybka, to dookoła niego na pewno będzie jeszcze kilka. Pamiętam, że, gdy zbieraliśmy grzyby, padał deszcz, a ich kapelusze świeciły się  z daleka jakby małe latareczki, które mówiły: Tu jestem i tam jestem!

          Nauczyłem się odróżniać grzyby jadalne od niejadalnych. W podręcznikach do nauki przyrody czy biologii grzyby te bardzo od siebie się różniły. A w runie leśnym nie jest już tak do końca. Niektóre grzyby trujące do złudzenia przypominają grzyby jadalne i wtedy czubkiem języka musimy spróbować ich blaszkę, czy zasmakować ich blaszkę, upewnić się, że nie pieką, nie parzą naszego języka i są w stu procentach zdrowe, bo przecież trafią na nasz stół, do sosów i zup a najbardziej szlachetne borowiki na świąteczny stół wigilijny. Tak sobie dzisiaj powspominałem.

           

          Niedziela, 15 listopada 2020

          Wędkowanie

          Dzisiaj znowu byliśmy na rybach, ale połowy nie były udane, dlatego wolę powspominać.

          Na swoje 11 urodziny dostałem od rodziców swoją pierwszą, wymarzoną wędkę. Trzy metry długości i sześciołożyskowy nowoczesny kołowrotek do ciągnięcia grubych ryb. W jeden z ciepłych majowych dni zeszłego roku wybrałem się z tatą, moją siostrą Dianą i bratem Wiktorem na moje pierwsze w życiu wędkowanie. Pojechaliśmy na stawy ,,Skoroczysko”, gdzie nauczyłem się zarzucać przynętę, ustawiać poziom gruntu na tafli wody, instalować wszystkie ciężarki oraz stopery do wędkowania spławikowego i z tzw. gruntu. Cała zabawa rozpoczęła się, gdy tylko moja siostra i brat znudzili się wędkowaniem. Tato zabrał dzieciaki do samochodu aby je odwieźć do domu i, gdy tylko odszedł od stanowiska, na moją wędkę złapała się pierwsza wielka ryba –  karp pełnołuski, ważący półtorej kilograma. Walczyłem z nim dziesięć minut, holowałem go do brzegu, a ten odpływał. Aż w końcu wędkarz, siedzący na stanowisku obok, pomógł mi złapać rybę w podbierak. Przed przyjazdem taty, którego nie było zaledwie 15 minut, w mojej siatce były już 2 piękne karpie i jeden karaś. Do dziś pamiętam ten dzień. Największe wrażenie wywarło na mnie to, że taka ryba, dużo ode mnie mniejsza, potrafi tak walczyć, że można wpaść do wody, gdy się nieumiejętnie trzyma wędkę. Oczywiście zrobiłem sobie zdjęcia z moimi pierwszymi okazami i skompletowałem cały zestaw do mojego dalszego wędkowania, na które jeździmy w wolnym czasie od szkoły i pracy.

           

           

           

          M. M. –kl.6

          Piątek 24 kwietnia 2020 r - 44 dzień kwarantanny

           

          Dzisiaj już od rana jest ciepło. Na szczęście mieszkam w domu z podwórkiem. Mamy z bratem huśtawkę, trampolinę, a tato mówi, że niedługo będzie tak ciepło, że rozłożymy basen i rozbijemy namiot. Nie mogę sobie wyobrazić, co teraz przeżywają ludzie w bloku, w mieście. Do 13.00 robiłem zadania domowe, cały czas mając nadzieję, że w poniedziałek pójdę do szkoły. Niestety, chwilę później przestałem się łudzić ,kwarantanny ciąg dalszy....................... Wieczorem jak zawsze kąpiel, kolacja, gry planszowe z rodzicami i bratem. Na początku było super, że wszyscy razem spędzamy czas, ale chciałbym już zobaczyć kolegów i koleżanki ze szkoły, nawet za nauczycielami się stęskniłem.

           

          Sobota 25 kwietnia 2020r - 45 dzień kwarantanny

          Dzisiaj rano już zimno, nie ma słońca, ale ponoć to dobrze, bo długo czekamy na deszcz. Wszyscy mamy nadzieję, że spadnie. Mama poszła do pracy. Jest położną, pracuje w szpitalu, więc nie ma dużo wolnego czasu. Trochę się o nią boję, żeby się nie rozchorowała, ale też jesteśmy z niej dumni , bo przecież jest bohaterką. Pomimo tego , że mamy nie ma w domu, lista zadań do zrobienia była na lodówce. Posprzątaliśmy mieszkanie, posadziliśmy pelargonie przed domem. Przeczytałem Mikołajowi jego ulubioną bajkę, już chyba 100 razy i odpoczywałem całe popołudnie.

           

          Niedziela 26 kwietnia - 46 dzień kwarantanny

           

          Dzisiaj jest już 7 niedziela kwarantanny. Wstaliśmy trochę później niż zwykle. Dzisiaj ani mama , ani tato nie idą do pracy. Lubię niedzielę zawsze razem jemy śniadanie, szykujemy ,,szwedzki stół" i dłużej siedzimy przy stole, nikt się nie spieszy. Myślałem, że będzie jak zawsze - msza w telewizji i krótki spacer w pola. Rodzice jednak postanowili zrobić nam niespodziankę - pojechaliśmy pierwszy raz od dawna , wszyscy razem do Trzebnicy. Poszliśmy do babci na cmentarz, a potem na lody do ulubionej cukierni. Trochę było śmiesznie, bo jak jeść lody w maseczkach? Super było wreszcie wyjść z domu, ale miasto wygląda zupełnie inaczej, jest pusto na ulicach i ,mimo że słońce świeci, jest bardzo smutno. Nie widać ludzi. Po obiedzie wyszliśmy na spacer z psem- jak zawsze w pola. Wieczorem mama pojechała do pracy, a my szybko poszliśmy spać.

           

          27 kwietnia 2020r - 47 dzień kwarantanny

           

          Dzień rozpoczął się jak zawsze - śniadanie, posprzątanie pokoju i e-nauka. Dzięki tacie i pani Marlenie udało mi się wreszcie zalogować na naszej platformie do nauki. Super! Widzę i słyszę nauczyciela a nawet kolegów. Wymieniamy się spostrzeżeniami i problemami. Nie jest tak jak na lekcji w szkole, ale zawsze to coś. Po południu mama namówiła mnie na rower. Pojeździliśmy 30 minut po lesie. Wieczór jak zawsze - gry planszowe, seriale, książki.

           

          28 kwietnia 2020- 48 dzień kwarantanny

           

          Od rana jest jakoś dziwnie, rodzice robią wszystko w biegu- śniadanie, mycie, sprzątanie, wietrzenie. Pomyślałem, że może zaspaliśmy, ale gdzie? Przecież mama ma wolne i tato też a my z Mikołajem też nigdzie nie idziemy. Od dawna nikt nas nie odwiedza, więc po co ten pośpiech. Okazało się, że chodzi o zakupy w supermarkecie, a pośpiech to przed godziną dla seniorów. Dalej dzień jak co dzień, e- nauka do 14.00, potem zabawy z Mikołajem na podwórku. Pomagałem tacie w pracy w ogródku, malowałem z mamą płot. Coraz bardziej tęsknię za kolegami i normalnym życiem. Nie mogę się doczekać końca tej kwarantanny.